A było to tak:
Ugotowane jaja wsadziliśmy do barwnika, zjedliśmy to, co było do zjedzenia, uzupełniliśmy mokrą watką i nasypaliśmy nasionka. Teraz czekamy aż wyrosną.
Ale co zrobić z pozostałym barwnikiem? Trochę szkoda go wylewać, więc... wpadłam na pomysł i postanowiłam wykonać z Kubą doświadczenie, które pamiętam z czasów, gdy sama byłam nie wiele starsza od niego.
Hodowla kryształków soli - pamiętacie?
Do połowy barwnika dolałam ciepłej wody, zmieszałam z dużą ilością soli, a na patyczku do szaszłyków przywiązałam nitkę - powinna być wełenka, ale niestety nie posiadamy - sięgającą dna słoiczka. Całość zamocowałam na górze... I teraz znów czekanie. Kuba oczywiście nie wierzy w to, że moje działania będą miały jakiś skutek, więc tym bardziej mam nadzieję, że doświadczenie się uda.
Resztę naszej "farbki" postanowiłam wykorzystać do wyrobienia ciastoliny :) Od jakiegoś czasu do masy dodaję także mąki ziemniaczanej (nie powiem Wam ile, bo robię to na "oko") i muszę stwierdzić, że jest to bardzo opłacalne - ciastolina potrafi wytrzymać na prawdę wiele (pod warunkiem, że po użyciu zostanie zamknięta w pudełku po oryginalnej masie). Ostatni wyrób przetrwał ok. 2 mc (puki Kuba nie zapomniał jej schować). Za każdym razem po otwarciu pojemniczka ciasto okazywało się wprost idealne do lepienia. Poza tym dosyć ładnie pachnie i jest przyjemniejsze w dotyku. Przepis na podstawową masę solną znajdziecie >>> TUTAJ <<<
Zbliżają się święta, więc jeżeli zamierzacie używać barwnika do robienia pisanek polecam Wam wykorzystanie go "w całości" tak, jak tylko się da. A może macie jeszcze jakieś inne pomysły na jego zastosowanie?
super pomysły widzę wiec zapraszam do akcji ;) http://bajdocja.blogspot.com/2012/03/nasze-dziea-plastyczne-16-wielkanocna.html
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuńdzięki za przepis
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
Usuń