List do Św. Mikołaja

No i się zaczęło... reklamy w tv, reklamy w marketach, reklamy w gazetach... reklamy... REKLAMY... WSZĘDZIE REKLAMY!!! Reklamy wszystkiego co tylko możliwe... atakują nas ze wszystkich stron, a przede wszystkim wkradają się do umysłów dzieci. Czasem jestem wdzięczna za to co pokazują na ekranie telewizora - pomysł na prezent mam dosłownie podany na tacy. Innym razem najchętniej zgasiłabym te kolorowe pudełko i nie włączała nigdy więcej.
Już od dobrych kilku dni Kuba chętniej ogląda spoty niż bajki, a po każdym z nich pyta "Kupisz mi to?".
- Dziecko kochane... - myślę sobie - Kupiłabym Ci wszystko czego tylko byś nie chciał, nawet gwiazdkę z nieba Ci podaruję... tylko dlaczego to wszystko jest takie drogie? Poza tym nie można mieć wszystkiego... - więc zaproponowałam mu napisanie pierwszego w życiu listu do Św. Mikołaja...
Do 6 grudnia nie zostało już wiele czasu, ale u nas w domu to święto obchodzi się raczej symbolicznie (ponieważ dzień PO nasz Łobuz obchodzi urodziny), więc pisząc list do Św. Mikołaja miałam na myśli Boże Narodzenie. Chciałabym, by Kuba kojarzył ten czas nie tylko z miłym, starszym Panem z wielkim brzuchem, który przynosi prezenty, ale z innymi rzeczami, które (tak swoją drogą) chyba najbardziej cieszą dorosłych, czyli: z zapachem pierników, śpiewaniem kolęd i pastorałek, ozdabianiem domu, z czasem, który spędzamy wszyscy razem, z łamaniem się opłatkiem, choinką... wszystkim tym, bez czego te święta nie mogą się obyć. No tak, ale to w końcu dziecko. Mały, czteroletni chłopiec, którego marzenia zazwyczaj ograniczają się do sklepowych półek, a raczej tego co się na nich znajduje. 

Wczoraj popołudniu zabraliśmy się do roboty i pisaliśmy... no tak prawie, bo przecież Kubul pisać nie umie. Długo myślałam nad tym co zrobić z tym fantem - tak, by Mikołaj wiedział o co chodzi, a list... przypominał list... choć trochę ;) W końcu wymyśliłam, że wypytam go o wszystko, co chciałby dostać, poszukam w sieci obrazków, podrukuje, a resztę zrobi sam. I tak też zrobiłam. Łobuz oczywiście miał największą frajdę z wycinania poszczególnych elementów i naklejania ich na kartkę - uwielbia wszelkie prace plastyczne, do których trzeba użyć nożyczek. Oczywiście, przed naklejeniem "listy życzeń" zrobiliśmy napis - by Mikołajowi było miło :) I tak literka po literce (ja pisałam na osobnej kartce, a Kuba na swojej starał się zrobić to samo) powstał tekst "Drogi Św. Mikołaju!" pisany niewprawną rączką. No i mamy list. Teraz trzeba go tylko "wysłać"... Bardzo chciałabym go wrzucić do skrzynki, ale jak tak patrzę na jego pracę jakoś żal mi się z nią rozstawać... chyba skrzętnie ukryję list, podstawię "fałszywkę", którą poślemy w świat i pokażę mu go wtedy, kiedy będzie już tak duży, by wiedzieć, że Mikołaj przynosi podarki trzymając się portfela rodziców... 


2 komentarze: